poniedziałek, 17 września 2018

Łąka

   Druga połowa września. Ciepły, cudowny dzień. Bezchmurne niebo. Oby więcej takich dni, chociaż przydałoby się trochę deszczu. Może w lasach pojawiły by się grzyby. I takiej chwili nic nie powinno zmącić! Jednak życie idzie swoim torem. Kieruje się swoimi prawami. Niczym mocarz, silnym kopniakiem, sprowadza do rzeczywistości!

   Wcześniej wspominałem o działce obok. Kiedyś stanowiącej jedność z działką, której jestem właścicielem. Na chwilę obecną, niezbędnej, aby móc wybudować oczyszczalnie ścieków. Moja działka jest zbyt mała, aby tego dokonać. Poczynione próby zakupu jej spełzły na niczym. Ot, kaprys jednego człowieka!

   Zadziwiająca osobowość! Dzierżąc trochę władzy uparł się, czy to z przekory czy ze względu, że mnie nie lubi iż działki tej nie sprzeda. Ostatecznie jako argument odmownej decyzji utworzył w tym miejscu łąkę. I nic na to nie poradzę.

   Ponieważ od wielu lat fragment tej działki był pozostawiony sam sobie, przyroda szybko zadziałała. Porosły dorodne akacje i klony. Gęstwina! A ponieważ to miała być łąka, nadleśniczy zlecił jakiejś firmie wycięcie wszystkiego, wykarczowanie i przygotowanie do użytku jako łąka. 

   Ktoś tam wyciął nowo utworzone zadrzewienie, a następnie (chyba inna firma) próbowała wydrzeć z ziemi wszystkie karpy. Następnie wszystko to zostało wywiezione (najpierw do lasu, a po mojej skromnej interwencji) gdzieś w nieznane dla mnie miejsce. I na początku wszystko wyglądało nie najgorzej! Ale natura nie śpi! Siły przyrody zadziałały ponownie! I znowu mamy naturalne odnowienie. Jeszcze liche, ale za chwilę będzie wspaniałe!

   I tu pojawia się pytanie: "Czy to jest połechtaniem "ja" nadleśniczego i wydaniem sporej kwoty na przygotowanie powierzchni do stanu łąki aby mieć argument, by nie doszło do sprzedaży tego gruntu, czy taka jest polityka lasów? Wydać tyle pieniędzy i nie osiągnąć zamierzonego efektu?!

   Oceńcie sami.



     

środa, 23 maja 2018

Tuż za płotem.

   Któregoś dnia tuż za płotem, na działce, o którą zabiegam aby kupić ze względu na chęć i konieczność wybudowania przydomowej oczyszczalni ekologicznej pojawiła się koparka. Coś tam zaczęła kopać, wyrywać czy równać ale pękł wąż i znaczne ilości oleju pokryły glebę. Ślad był widoczny z dala i w powietrzu unosił się specyficzny zapach oleju.

   Dzisiaj po powrocie z pracy (z nocnej zmiany) zobaczyłem za płotem znajomą koparkę. Szarpała się z karpami po wcześniej wyciętych samosiejkach akacji, klonu czy dęba. Wyrywała, tarmosiła i po dwóch godzinach zniknęła.

   Po południu na ulicy pojawił się pojazd z przyczepą niskopodwoziową wiozącą inną koparkę. Szybko zjechała z naczepy i udała się na wspomnianą działkę. "Wgryzała" się w wcześniej wyrwane karpy i mając "pełne usta" wjeżdżała do lasu tam "wypluwając" zawartość.

   Zaintrygowany zacząłem robić zdjęcia. Dobiegły mnie słowa (jeden pan, operator koparki, drugi pokazywał, co ma robić): "Patrz, robi zdjęcia!... Wyciąg telefon i też mu zrób!... Jest jak mówił ten... Krzysiek, że będzie tam ten debil i należy na niego uważać!"

   Ciekawe rzeczy! I bez dalszych komentarzy!


wtorek, 8 maja 2018

Ja ci pokażę!

   Dziś odbyła się kolejna rozprawa przed Sądem Rejonowym w Krośnie Odrzańskim. Nadleśnictwo Cybinka reprezentowane przez nadleśniczego K. Tomczaka już od kilku lat próbuje w różny sposób wyciągnąć ode mnie pieniądze. Już w 2013 roku tenże pan wniósł pozew o zapłatę 6 051,12 zł za rzekomo nie płacony czynsz. W wyniku batalii trwającej dwa i pół roku, powołaniu biegłego sądowego kwota do zapłaty zmalała do 890,29 zł. Moja wina! Nie byłem w stanie udokumentować wpłaty czynszu za dwa miesiące.

   To był kwaśny owoc do przełknięcia przez pana nadleśniczego. I mimo zapewnień w rozmowach podczas kilku spotkań, że nie czuje do mnie niechęci, a wręcz wszystko jest na dobrej drodze, jednak nie było. W 2016 roku kupiłem od nadleśnictwa domek i byłem przeświadczony, że został całkowicie zakończony niesmaczny układ między nami i nigdy się już nie spotkamy. Myliłem się!

   W 2017 r. otrzymałem pozew o zapłatę 3 319,32 zł z racji nie płacenia czynszu w wybranych okresach 2013, 2014 i 2015 roku. I znowu tłumaczenia, ustosunkowanie się do zarzutów. Powołano na nowo biegłego sądowego do określenia wysokości stawek czynszu we wskazanych okresach. Została sporządzona dokładna opinia zajmująca aż 42 strony. 

   Ponad wszelką miarę wskazano w niej wysokość stawek czynszu jakie można byłoby uzyskać wynajmując mieszkanie o takim standardzie jakie zajmowałem. Stawki praktycznie w 100% takie, jakie były uiszczane przeze mnie (różnica 7 złotych niedopłaty miesięcznie). I w tym momencie ja będąc na miejscu tego pana dałbym spokój. Ale nie on! 

   Dziś w trakcie rozprawy już kolejnej otrzymałem pismo procesowe powoda (przedtem jeszcze na korytarzu pełnomocnik zaproponował mi ugodę polegającą na spłacie nawet w ratach 3 319,32 zł i nadleśnictwo wycofa się z żądania kosztów procesu albo zostanie złożone nowe żądanie na kwotę znacznie wyższą). I tak się stało po mojej odmowie przystania na taką ugodę.

   Z opinii biegłej wynika, że we wskazanym okresie można było uzyskać czynsz na łączną kwotę 7 107,00 zł. Skoro tak, to nie uwzględniając wpłaconych kwot, działając jakby w amoku, wysunięto nowe żądanie na taką właśnie kwotę!  



   Nikt nie mówił, że będzie łatwo! Ale aż tyle nienawiści i dążenie do zaspokojenia swoich chorych ambicji?