wtorek, 3 marca 2015

Kolejne podejście

    Jak bardzo ważną sprawą było i jest odzyskanie leśniczówki, w której mieszkam pokazuje kolejne jego posunięcie. Niczym tonący, który gotów jest chwycić się nawet przysłowiowej brzytwy dla ratowania życia, tak i on intensywnie wymyślał, co tu jeszcze zrobić w tej sprawie? Doszedł do wniosku, że najbardziej odczuwalnym będzie podniesienie opłat czynszowych. Ponieważ w tej materii ograniczają go przepisy, próbował zwiększyć opłaty z innej strony. Wymyślił, że zwiększy powierzchnię. 

   Nie wiem jakimi kierował się kryteriami i dlaczego to przyszło mu do głowy? Przecież po modernizacji nie były wykonywane żadne prace budowlane. Nic zatem się nie zmieniło od czasu wykonania pomiarów zarówno budynku mieszkalnego, jak i budynku gospodarczego i garażu. W 2009 roku rzeczoznawca majątkowy wykonał operat pomiarowy, który był akceptowany przez nadleśnictwo. Teraz stwierdził, że powierzchnia budynku gospodarczego zwiększyła się z 47,85 m2 do 80,75 m2.

   Jakby z upływem czasu pęczniał zwiększając swoją powierzchnię. Oczywiście zanegowałem taki stan rzeczy. Reakcja była szybka. W następnym piśmie zawarł informację o zaistniałej pomyłce w podanym metrażu. Faktyczna powierzchnia budynku gospodarczego wynosi 89,79 m2, a nie jak wcześniej podano - 80,75 m2.

   Spotykałem się w życiu z różnymi sytuacjami, ale ta była arcy komiczna. Skąd chłopisko wziął takie dane? Nie dałem się wmanewrować w jego ustalenia. Gdybym zgodził się z tymi wartościami, musiałbym płacić dwa razy więcej niż dotychczas. Chcąc udowodnić, że on ma rację zatrudnił rzeczoznawcę majątkowego zlecając mu wykonanie nowych pomiarów.

   Starszy, poważny pan przyjechał w towarzystwie pracownika nadleśnictwa i z moją pomocą prawie cały dzień wykonywał nowe pomiary. Mając stare dane stwierdziłem, że nowe pomiary są praktycznie takie same. Niewielkie, nie mające wpływ na wyliczenia różnice wynikały z tego, że w 2009 roku mierzono przy pomocy taśmy, obecnie urządzeniem laserowym.

  Nadleśnictwo zlecając wykonanie nowych pomiarów, wymusiło na rzeczoznawcy aby przesłał je jak najszybciej, zaraz po wykonaniu. Tak też się stało. Rzeczoznawca wykonał wyliczenia na "brudno" i mailem przesłał je do nadleśnictwa. Dwa dni później otrzymałem listownie informacje o nowym obowiązującym operacie pomiarowym, z zestawieniem pomiarów i wyliczeniem powierzchni. Do tego podpięta była faktura z nową kwotą do zapłaty, jeszcze większą o 30% w stosunku do poprzedniej.

  Przecież nie mogło tak być! Sprawdziłem wyliczenia i okazało się, że w kilku miejscach są pomyłki. Skontaktowałem się telefonicznie z rzeczoznawcą wykonującym te wyliczenia informując go o tym. Przyznał, że wyliczenia mogą być błędne, ponieważ robił je w pośpiechu i nie zostały sprawdzone. Aby nie było niedomówień przyjechał następnego dnia, aby skorygować błędy.

  Gdy już poprawione wyliczenia trafiły do nadleśnictwa powstało zamieszanie. Nagle otrzymuję wiadomość, że zatrudniono następnego rzeczoznawcę do wykonania ponownych pomiarów. Narcyz nie mógł pogodzić się z tym, że pomiary nie różnią się znacząco od tych z 2009 roku.

  Tym razem przyjechała pani. Był sierpniowy upalny dzień, a pani trochę puszysta. I znowu, od początku każde pomieszczenie, otwór drzwiowy, okienny, grubość ścian itd. Mierzyła, a pomiary były identyczne z tymi, które wcześniej wykonał starszy pan.

  Nie znam reakcji Narcyza gdy dotarło do niego, że nic nie zmieni się w temacie pomiarów. Musiał przełknąć gorycz tej porażki. Próbował co prawda na siłę wcisnąć poddasze nieużytkowe nad budynkiem gospodarczym do opłat. Mój kategoryczny sprzeciw wywołał u pracownicy nadleśnictwa pomysł zamknięcia tego pomieszczenia. Oczywiście to nie przeszło.

  Zastanawia mnie, dlaczego zwierzchnicy Narcyza pozwalają mu na takie posunięcia? Przecież wynajęcie rzeczoznawcy i zlecenie wykonania takich pomiarów kosztuje. Firma płaci i tylko dlatego, że on chce w jakiś sposób coś udowodnić? Cy to początek zakażenia, czy już poważna choroba zaczyna toczyć lasy?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz