niedziela, 19 kwietnia 2015

Będzie po mojemu

   Dzisiaj, bez uszczypliwości, chciałbym zastanowić się nad tokiem rozumowania autora pisma, które otrzymałem dużo wcześniej. Ponieważ treścią i formą nie odbiega od pozostałych, zostało wpięte do segregatora jako kolejna, nieprzemyślana do końca odpowiedź na moje pismo.

   Ktoś, kto nie jest w temacie, czytając te pismo i widząc w jego treści przytaczane jako argumenty artykuły i paragrafy obowiązujących przepisów, odnieść może wrażenie, że wszystko jest zgodne z prawem. I pewnie autorowi tego pisma o to chodziło. Robiąc odpowiednie wrażenie zapewne liczy na konkretny efekt. Musi jednak wziąć małą poprawkę i przyjąć do wiadomości, że na bezkrytyczne uwielbienie i podziw dla swej mądrości liczyć może tylko w obrębie swych poddanych. I może być pewien, że praktycznie ubezwłasnowolnieni przez niego pracownicy nigdy nie przeciwstawią się jemu, ani krytycznie wypowiadać się nie będą.

   Byłoby dobrze, gdyby czasami pochylił się nad własnym geniuszem i w sposób obiektywny przeanalizował treść podpisywanych przez siebie pism, które zlecił komuś do zredagowania. Wtedy być może dostrzegłby, że nie wszystko tak wygląda, jak napisano i ma oparcie w cytowanych przepisach, wyrwanych z kontekstu. No, chyba że owładnięty jest syndromem prezesa. Oto przykład jeden z wielu:
   Tak brzmiała odpowiedź na moją prośbę w sprawie wymiany uszkodzonego zbiornika ciepłej wody, będącego integralną częścią centralnego ogrzewania. (Wiem, miałem nie być uszczypliwym, ale takie zachowanie - ciągłe mówienie: nie! - przypomina mi małe dziecko droczące się. Mówimy: tak!, a ono ciągle: nie! Może, gdybym chociaż raz powiedział: nie! w przekorności swej odpowiedziałby: tak!?).

   W uzasadnieniu powołał się na art. 2 ust. 1 pkt 1 ustawy z 21 czerwca 2001 r. o ochronie praw lokatorów, mieszkaniowym zasobie gminy i o zmianie Kodeksu cywilnego, (słowniczek pojęć zastosowanych w tej ustawie) wyjaśniającym, kto jest lokatorem. I na tym zakończył etap uznawania tej ustawy i zamieszczonych w niej przepisów. Nie odraza do czytania, lecz przeświadczenie we własną nieomylność i prawo do interpretacji przepisów, nie pozwoliły mu zapoznać się z art. 18 tejże ustawy.

   Jest tam o takich osobach jak ja, zajmujących lokal bez tytułu prawnego. I nie mówi się o nas jak o powietrzu, ale jak o lokatorach. Nie będę w tym poście rozpisywał się o tym, że w rzeczywistości jestem pełnoprawnym lokatorem i tylko upór nadleśnictwa i odmienna interpretacja nie pozwalają mnie tak traktować. Ale o tym napiszę innym razem. Również Kodeks cywilny i jego przepisy ten stan rzeczy traktują inaczej, niż kierownictwo nadleśnictwa.

   Gdyby zechciał poczytać następne artykuły, chociażby 6a, dowiedziałby się co należy do jego obowiązków jako właściciela lokalu. I tu muszę zdradzić, że jego następną ulubioną częścią tej ustawy jest często cytowany w jego pismach art. 6b. To chyba ulubiona i akceptowana część ustawy.

   I jak mówi porzekadło ludowe o takich osobach: "na przekór babci odmrożę sobie uszy", tak on  reprezentując Skarb Państwa i będąc odpowiedzialnym za stan powierzonego mu majątku, na przekór  swoim uporem doprowadzał będzie do jego niszczenia. Wielokrotnie zapewniał mnie, że jak długo będę tu mieszkał, tak długo nie będzie wykonywał  koniecznych remontów.

   Ciekawe czy i kiedy znajdzie się ktoś, kto pociągnie go do odpowiedzialności za jego "geniusz"?
Darz Bór! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz