sobota, 30 maja 2015

Według projektu

   Człowiek uczy się całe życie. Tak mówią, ale to prawda. W każdym aspekcie życia. Wydawało mi się, że wszędzie i wszystkich obowiązują przepisy. Dziś mam na myśli przepisy bhp, jak też inne przepisy mające zapobiegać powstaniu nieszczęścia.

   Ruszyły prace związane z szambem. Można o tym przeczytać na blogu: Projekt "Szambo". Teraz chcę powiedzieć o tym jak mają się wykonywane prace z przestrzeganiem przepisów. Sam nie wszystko rozumiem do końca, ale może wynika to z jakimiś zmianami o których nie wiem.

   Projekt zakłada, że pierwsza studzienka, która połączy dwie rury kanalizacyjne ma być umiejscowiona praktycznie przy samej ścianie murowanego ganku. Projektant nie uwzględnił również rosnącego tuż przy wskazanym miejscu na studzienkę dorodnego świerka srebrzystego (wysokość około 9 metrów, średnica pnia jakieś 20 centymetrów).

Ponieważ robotnicy są od wykonania zleconej pracy, więc zaczęli kopać we wskazanym planami miejscu. Oczywiście napotkali korzenie spokojnie rosnącego świerka od dwudziestu lat. Nie było innego wyjścia jak obciąć je. (Inne wyjście było, tylko nie uwzględnił tego projektant). Przy kopaniu pomagała koparka. Nieoczekiwanie pojawiła się jakaś plastikowa rura, nigdzie nie zaznaczona. Okazało się, że to rura doprowadzająca wodę do budynku. Udało się jej nie uszkodzić! Kopano nadal aby znaleźć rury kanalizacyjne. Podkopano się pod sam ganek.

   No, cóż? Studzienka ważniejsza niż ganek. To, że ziemia w każdej chwili może osunąć się (jest to leśna gleba, słabo zwięzły piasek) nie jest brane pod uwagę. A wtedy nie wiadomo jak zachowa się ganek, który nie posiada solidnego fundamentu. Ale co tam! Projektant tak postanowił i nawet umieścił w projekcie klauzulę, że plany zostały wykonane zgodnie z obowiązującymi zasadami, co poświadczył własnym nazwiskiem. Widocznie jest przekonany, że murujący ganek wykonali solidnie swoją pracę. Teraz mamy podkopany ganek z jednej strony i świerk z podciętym systemem korzeniowym. Pośrodku będzie studzienka.

   Ach tam! Czegoż to się teraz nie robi? Mała głowa by to zrozumieć!

   Następnym, niezrozumiałym dla mnie posunięciem jest zrobiony wykop pod zbiornik szamba. Ponieważ zaplanowano jego usytuowanie w najwyższym punkcie posesji, należało zrobić odpowiedni wykop. 

   Niższa rura kanalizacyjna (na zdjęciu widać jej fragment) znajduje się 2 metry poniżej poziomu gruntu. Miejsce pod zbiornik jest wzniesione jakieś 70 centymetrów wyżej niż te przy ganku. Uwzględniając spad rur (w projekcie na odcinku prawie 27 metrów wynosić ma 1,5%) łatwo obliczyć. że górna część zbiornika musi znaleźć się około 2,5 metra poniżej poziomu gruntu w tamtym miejscu. Przyjmując wysokość zbiornika około 2 metrów, wykop powinien mieć jakieś 4,5 metra głębokości.

   Przystąpiono do kopania i wykop powstał. Konkretny, ponieważ leśna ziemia się osypywała jego gabaryty wzrosły.
 
    I nie ma w tym nic dziwnego poza tym, że wykop znalazł się w pobliżu ogromnej sosny. Wysokość około 26 metrów, średnica pnia około 40 centymetrów. Jej pewnie też nie zauważył projektant. W dokumentacji nie ma wzmianki co należy z nią zrobić. Również zarówno wykonawca prac, jak i wynajęty człowiek z koparką nie widzieli zagrożenia mogącego się nagle pojawić. Na moje sugestie aby przed zrobieniem wykopu wyciąć ją nie zrobiły żadnego wrażenia.

    Dlatego zastanawia mnie czy obowiązują nas jakiekolwiek przepisy, czy też nie? Sosna jest znacznie odchylona od pionu i ze znacznie większą koroną po stronie, w którą się pochyla niż po stronie przeciwnej. W każdej chwili poddana działaniu większego podmuchu wiatru może wywrócić się. I chyba jej stabilność po zakopaniu zbiornika nie będzie taka jak przedtem. Czy zastanawiał się nad tym projektant? A gdy się zdarzy, że po zakończeniu prac sosna wywróci się powodując zagrożenie dla mogących przebywać w pobliżu domowników, jakie będzie wytłumaczenie?



 








                                      
 

  

czwartek, 7 maja 2015

Zamieszkujesz bez umownie, to szufluj!

    Perturbacji z szambem, znajomym fetorkiem i skażoną wodą ciąg dalszy. Takich wpisów być nie powinno, ale żyjemy w kraju szlachty i wszystko może wydarzyć się. Jako potomkowie zadziornych naszych pradziadów coś w genach po nich odziedziczyliśmy. Jesteśmy panami swoich małych włości i gdy nadarza się okazja dajemy o tym znać wszem i wobec. 

    O całej sytuacji pisałem już wcześniej i kilkakrotnie. Nie będę zatem przypominał od początku wszystkiego. Nadmienię tylko, że mój były zakład pracy uważa, a w zasadzie jedna osoba będąca tam tym najważniejszym szlachciurom, że mimo pobieranych opłat czynszowych (dla poprawności historycznej - odszkodowania za bezumowne zajmowanie lokalu) nie jest zobowiązane do stosowania się w tym przypadku do zapisów Ustawy z 21 czerwca 2001 r. o ochronie praw lokatorów, mieszkaniowym zasobie gminy i o zmianie Kodeksu cywilnego.

    Jeżeli ktoś zapytałby, dlaczego? - odpowiedź jest jedna. W tym haziajstwie wykładnią prawa i wszelkich przepisów jest pierwszy szlachciura i on tak zadecydował. Stwierdził, że jak nie chcę wąchać "domowych" zapachów to niech sam sobie przepcham zapchaną rurę. (Tekst w dowolnym tłumaczeniu po przekazaniu w tym temacie postanowienia przez podwładną tego pana).

    Zatem cóż pozostało? Zamieszczam filmik poglądowy jak to wygląda. (Ta pani szuflująca otrzymała reprymendę za nie stosowanie się do przepisów BHP. Szuflując nie posiadała stroju roboczego ochronnego, maski, a nawet rękawic!).

  

    Jest też dobra wiadomość. Jednak od poniedziałku (jeszcze nie powiem od którego aby nie robić zamieszania) wchodzi ekipa i powstanie nowe szambo! Z całą pewnością wydarzenie to będę codziennie monitorował i poświęcę specjalne miejsce na tym blogu.

wtorek, 5 maja 2015

Niczym "głupi Jaś"

   Opisując ostatnie wydarzenia, pisałem o uporczywej i śmierdzącej sprawie. Nie tylko dosłownie śmierdzącej z racji tego, że dotyczy szamba, ale i śmierdzącej w kontekście zakończenia tej sprawy. Po ostatniej rozmowie z pracownicą nadleśnictwa i jej beztroskim podejściem do sprawy wypływał tylko jeden wniosek. Mianowicie tak wszystko miało się potoczyć. I chyba nie będę daleki od prawdy gdy powiem, że już po przetargu na wykonanie nowego szamba i po lustracji w terenie przez potencjalnego wykonawcę, wiadome było przynajmniej dla szefa nadleśnictwa, że szambo nie zostanie wybudowane.

    Nie chcę też mówić, że zostały również omówione dalsze postępowania. Znowu zatriumfował "geniusz" Narcyza! I że nie mylę się, dowodem jest pismo, które otrzymałem. Ale powoli. Gdy wyznaczony termin dobiegał końca napisałem pismo w tej sprawie, tak ze wskazaniem braku efektów, jak i wskazaniem na mogące nastąpić efekty. Sporządzone i wysłane było 29 kwietnia. Później rozmowa z panią z nadleśnictwa i już błyskawiczna odpowiedź w tej sprawie.

   Od razu można to utożsamić z przysłowiowym "głupim Jasiem". Chociaż w założeniu autora odpowiedzi "geniusz" jego nie wzniósł się na wyżyny, to jest z jego punktu widzenia sprawa wytłumaczona. Nadleśnictwo zrobiło co należało. Ogłosiło przetarg na wykonanie szamba, wyłoniło wykonawcę i nie ponosi odpowiedzialności za dalsze postępowanie. Chciało dobrze lecz wykonawca nie wywiązał się z umowy. Teraz być może zostanie nałożona na niego kara, jak oświadczyła rozbrajająco pani z nadleśnictwa. Czy można mieć pretensję do Jasia?

   Tylko gdzie przez tyle miesięcy chowało się zainteresowanie postępem zleconych prac? Dlaczego nie ingerowano wcześniej, gdy nic nie działo się? Ale po co? Taki może był plan. Czy ktoś śmie zarzucić Nadleśnictwu złą wolę? Mało tego! Nadleśnictwo w dalszym ciągu jest zainteresowane "pomimo braku zobowiązania do zapewnienia (...) standardów wyposażenia mieszkania przewidzianych dla lokatorów Nadleśnictwa (ja nie należę do lokatorów)(...) nadal podtrzymuje propozycję najmu (mnie oraz mojej rodzinie) lokalu położonego w Sądowie (...) w którym - GENIALNE!- nie stwierdzono jakichkolwiek zanieczyszczeń wody pitnej, (...)." - (fragment treści otrzymanego pisma).
    W zakończeniu czytamy: Reasumując, uznaję iż wszelkie konieczne czynności w przedmiotowej sprawie zostały podjęte.

    Nic dodać, nic ująć! Jak Piłat umył ręce swym geniuszem, zamiast wodą. Teraz pewnie dopracowuje dalsze posunięcia co do sposobu i treści odpowiedzi dla Burmistrza Gminy Torzym, jak też Sanepidu w sprawie deklarowanej budowy nowego szamba, którego nie ma.
Darz Bór!
 

sobota, 2 maja 2015

O ignorancji

   Czasami w naszym życiu pojawia się ktoś, którego lepiej żeby nie było! Jeżeli jeszcze z racji zajmowanego stanowiska swoim zachowaniem, podejmowaniem decyzji i niewytłumaczalnym uporem w jakimś stopniu ma wpływ na nasze życie i jest to wpływ negatywny, to tym bardziej mamy powód by czuć niechęć do takiej osoby. Nawet gdy na początku mieliśmy dla niej poszanowanie, to swoją postawą zmieniła to. 

   Jeszcze bardziej niezrozumiałe jest, wręcz szokujące, że tłumacząc swoje niewłaściwe postępowanie znajduje poparcie i aplauz swoich zwierzchników. Jest ignorantem w stosunku do zdrowych i przyjętych w społeczeństwie zasad i inni jakby tego nie dostrzegali. Nawet staje się dla takich osób wzorcem do naśladowania. A to oznacza, że osoby takie pozbawione są swoich zasad i zrobią wszystko aby się przypodobać temu jednemu.

   Swego czasu pisałem o problemie z szambem. I niby wszystko wskazywało, że przestanie on niebawem istnieć, ale były to tylko pozory. I chociaż od samego początku wiedziałem o tym, wręcz byłem przygotowany na kolejną zagrywkę nadleśniczego, to zastanawia mnie jak jeszcze długo będzie wodził wszystkich za nos? 

   Zostały poczynione pewne ustalenia. Tak naprawdę będące zobowiązaniami z konkretnymi terminami. Już nie ze mną, ale z Gminą Torzym. Takie zobowiązania wynikały też chociażby ze zwykłej przyzwoitości. Nadleśnictwo zobowiązało się do końca kwietnia tego roku wykonać nowe szambo nie zagrażające ludziom i środowisku. Przez szereg lat zatruwane było środowisko i wody, które wypełniały wioskowe studnie. Przynajmniej kilka tych najbliżej szamba.

   Zainteresowanych zapewniał, że jest już wykonawca i wszystko przebiega zgodnie z ustaleniami. (O tych ustaleniach nie wiemy i nie dajmy się zmylić, że chodzi o te oficjalne). Do przetargu doszło pod koniec zeszłego roku. Czy po zakończeniu procedury przetargowej zlecający nie ma już obowiązku interesowania się postępem zleconych prac?

   Mija miesiąc, drugi i następny i nic się nie dzieje. Zapewniany jestem, że od poniedziałku (tylko nie wiadomo, od którego) wchodzi firma i rozpoczynają się prace. Ostatnio pani praktycznie odpowiedzialna za te sprawy, w rozmowie telefonicznej rozbrajająco i swobodnie zapewnia, że prace zostaną wykonane zgodnie z ustaleniami i szambo zostanie wybudowane w terminie. Rozmowa miała miejsce 29 kwietnia tego roku.

   A co będzie, gdy nie wykona prac? - zapytałem. Zapłaci karę. - odparła beztrosko. A może właśnie o to chodzi? Wykonawca nie wywiązał się ze zobowiązania i nadleśnictwo czuje się usprawiedliwione.

   Słuchałem i już bez zdziwienia zastanawiałem się do czego jeszcze posunie się ta blondynka aby nie zboczyć z nakreślonej przez jej szefa drogi? Znamy się! Nawet odbywała staż u mnie po skończonej szkole, a teraz pieprzy mi przez telefon głodne kawałki! Dlaczego nie zastanowi się przez moment, że zaistniała sytuacja i stan obecnego szamba zagraża ludziom? Teren i zbiorniki nie są zabezpieczone i przez chwilę nieuwagi przechodząca tam osoba znajdzie się w niebezpieczeństwie! A jeżeli będzie to dziecko?! 

   Gdy zajdzie potrzeba znalezienia winnego w przypadku zaistnienia jakiegoś zdarzenia, nie szef ignorant, ale ona pójdzie na pierwszy ogień. Czy szef ją obroni? Ja wątpię, a ona przekona się sama.

   A jak to wygląda? Zobaczcie sami.