wtorek, 17 lutego 2015

Narcyz

      Niekiedy wydaje się nam, że dobrze znamy daną osobę. Przecież spotykaliśmy ją w różnych sytuacjach, podczas różnych dyskusji. Niczym nie odbiegała od zachowań innych. Już sam fakt, że jest o podobnych zapatrywaniach jakby to stawiało znak równości między nami. Jakże często po czasie otwieramy szeroko oczy zdziwieni odkryciem, że to zupełnie inny człowiek.

    Podobnie było i w tym przypadku, tego trzeciego w tej trójcy. Gdy pytano mnie, co myślę o nim odpowiadałem, że chyba teraz dogadamy się. Byłem przekonany, że tak będzie. Gdy otrzymałem od niego propozycję spotkania aby omówić sprawy mieszkaniowe, uznałem to za dobry znak. Gdy już doszło do spotkania, usiedliśmy przy stole, nawet zaproponował kawę, wydał mi się w porządku. Zazwyczaj władza odbiera rozum, ewentualnie upośledza w inny sposób, ale tu tego nie dostrzegłem. Był normalnym człowiekiem, któremu zaczęło układać się. Zostać nadleśniczym w wieku trzydziestu paru lat to nie lada osiągnięcie.

     W trakcie rozmowy pojawiła się u mnie iskierka nadziei, że wszystko może się zmienić, że już nie będę musiał przez cały tydzień być poza domem. Mówił tak wiele o dobrej woli i chęci pomocy. Na wspomnienie przeze mnie o sytuacji sprzed paru lat, kiedy to zostałem zwolniony, nawet w odruchu własnego usprawiedliwienia zadeklarował pomoc w znalezieniu pracy na miejscu. Myślę, że ten odruch uważał za swoją słabość i chyba później żałował, że ją okazał.

    Niemniej teraz zapewniał iż postara się naprawić swoje niewłaściwe zachowanie. Usprawiedliwiał je tym, że musiał tak postąpić ponieważ nie miał innego wyjścia. Był niejako postawiony pod murem przez Księciunia. Już miałem powiedzieć mu, że będąc na jego miejscu, obojętnie co by się działo, nie odwróciłbym się od kolegi. A za takiego przecież mnie uważał. On jednak jakby chcąc jeszcze bardziej uwiarygodnić wcześniejsze słowa mówił o problemach, z którymi musi teraz się zmagać z winy Księciunia. Najnormalniej w świecie przedstawił go jako konfliktowego, mało rozgarniętego gościa, który zadzierał z wszystkimi i praktycznie całą gminę nastawił wrogo do nadleśnictwa. Teraz on musi wszystko odkręcać.

    Mógł mówić prawdę. Nie wątpiłem w jego słowa. Tylko po co mi o tym mówił? Odpowiedź znalazłem jakiś czas później. W miarę dogadywania się już podczas następnych spotkań zauważyłem, że zaczyna stawiać pewne warunki. Dotychczasowe ustalenia zmieniał próbując wprowadzać inne. Później zaczął już wymuszać ustępstwa z mojej strony. Do pomocy nawet zaprzęgnął radczynię prawną. To była taka gra jak w amerykańskich filmach o dobrym i złym policjancie. On coś proponował, wychodził z inicjatywą i zaraz pytał radczyni jak to się ma do obowiązujących przepisów? Ona albo musiała to przeanalizować albo od razu stwierdzała, że tak nie może być.

    No, cóż? Przecież on chciał dobrze! To przepisy nie pozwalają na pewne posunięcia. Był zadowolony ze swojej przebiegłości. Miał swój cel i aby go osiągnąć gotów był posunąć się do wszystkiego. Bardzo szybko to pokazał. Kolejne rozmowy już nie były tak spokojne. W towarzystwie innych pracowników biura i zawsze sporządzano notatki z tych spotkań. Swoją postawą i zachowaniem chciał rozsiewać klimat może nie minionej epoki, kiedy to ci na stołkach mogli wszystko, a lud musiał słuchać, ale bardziej czasy starożytnego Rzymu. Chciał niczym cezar okazywać swą władzę. Był (i jest) narcystycznego usposobienia. Łechtało jego ego, gdy ktoś w przyjętej postawie własnego poniżenia prosił go o coś. Od jego woli musi wszystko zależeć.
    

     Podejmowane decyzje przez niego świadczyły zupełnie o czym innym. Coraz więcej osób zaczęło dostrzegać w nim karierowicza. Jedni, dla których ważniejsze jest koryto, czy obawa przed utratą pracy od własnych wartości zaczęła mu przytakiwać. Ci, którzy mieli czelność bronić swoich racji i dobrego imienia narażali się na jego niezadowolenie. Okazywał to różnie, do zwolnienia z pracy włącznie. 

     Nie może być, by złożone deklaracje przed dyrektorem nie były zrealizowane. Aby nie zmącić  wizerunku nadleśniczego konsekwentnie realizującego politykę obraną przez siebie, za stosowne stało się przekazywanie informacji ubarwionych, a czasem nie mających umocowania w rzeczywistości. Absurd przekazany w przekonywujący sposób na krótki czas może przybrać postać prawdy. To nic, że pierzchły gdzieś niczym zając dawne zdrowe wartości. Ważne, żeby zabłysnąć, chociażby na krótką chwilę i nasycić swoje ego szczęśliwego Narcyza.
    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz