piątek, 13 lutego 2015

Trójca - "Król kamuflażu i zwodzenia"

     Po raz drugi przeżywałem utratę pracy. Tylko, że tym razem sytuacja była nieodwracalna. Byłem naiwny w swoim myśleniu i ocenie innych, zwłaszcza Księciunia. Stałem się bezradny jak małe dziecko. Nie wiedziałem co mam dalej robić? Próbowałem jeszcze negocjacji z nim, ale to nic nie dało. Obiecał tylko, że nie będzie utrudniał mi w znalezieniu pracy, a może w przyszłości, gdy coś się zmieni i znajdzie się wakat, wrócę do pracy w tym nadleśnictwie.

     Teraz, z perspektywy czasu gdy pomyślę o tym, sam śmieję się z siebie, że byłem  taki głupi aby wierzyć w jego zapewnienia. Po prawie dwóch  tygodniach jakie potrzebowałem aby dojść do siebie, postanowiłem szukać pracy. Tylko gdzie? Nadal chciałem pracować w lasach. Prawie połowę życia spędziłem w nich i tak na dobrą sprawę tylko tu mogłem się odnaleźć. Rozpoczęło się szukanie. Zazwyczaj odpowiedź była jedna: nie ma etatu.

    Miałem trochę szczęścia. W nadleśnictwie Sulechów było zapotrzebowanie na podleśniczego. Oferowano również mieszkanie. Nie tracąc czasu umówiłem się na spotkanie z tamtejszym nadleśniczym i pełen nadziei pojechałem na rozmowę. Wszystko było dobrze. Praktycznie otrzymałem pracę. Ostateczną decyzję miałem otrzymać w ciągu tygodnia. Nadleśniczy z Sulechowa miał jeszcze zasięgnąć informacji na mój temat u Księciunia.

    Przez myśl przeszło mi, że ten może nagadać jakiś głupot. Zaraz po wyjściu z gabinetu nadleśniczego, zadzwoniłem do Księciunia. Poinformowałem, że znalazłem pracę, że będzie telefon w mojej sprawie i prosiłem go żeby nie utrudniał niepotrzebną gadaniną. "No, co ty, kolego?!" - usłyszałem - "Znalazłeś pracę i dobrze. Ja nie będę ci przeszkadzał"

   Było wszystko na odwrót. Minął tydzień, a odpowiedzi nie było. Zadzwoniłem do Sulechowa z zapytaniem, co jest. Usłyszałem od sekretarki, że odpowiedź jest odmowna. Tak! Księciunio zadziałał! Byłem rozgoryczony. Pozostało mi szukać dalej. Po wielu telefonach i odmownych odpowiedziach znowu udało się znaleźć zapotrzebowanie na podleśniczego. Tym razem w Chojnie.

   Sytuacja jakby powtórzyła się. Miejsce było i to od zaraz, ale po kontakcie telefonicznym tamtego nadleśniczego z Księciuniem, odpowiedź była odmowna.  Opowiedziałem o tym znajomemu z dotychczasowej pracy. Ponieważ znał się z tamtym nadleśniczym, przedzwonił do niego wyjaśniając mu całą sytuację. Dla mnie polecił jeszcze raz umówić się na rozmowę. Tak zrobiłem. W efekcie zostałem zatrudniony na okres próbny jednego roku bez możliwości otrzymania tam mieszkania.

    Gorączkowo zacząłem szukać jakiegoś lokum tam na miejscu. Znalazłem pokój z dostępem do łazienki w urokliwej miejscowości o nazwie Widuchowa. Tak się złożyło, że i praca była na miejscu, w leśnictwie o tej samej nazwie. Była szybka przeprowadzka i dziesiątego września 2007 roku rozpocząłem nową przygodę, w nowym, nieznanym dla mnie lesie, zupełnie innym od tego, w jakim dotychczas pracowałem. 

   Do domu przyjeżdżałem na soboty, aby w niedzielę wieczorem wracać na kwaterę. Było trudno, ale cieszyłem się pracą. Nowy las musiałem poznawać od nowa i uczyć się go. Z praktycznie litej sośniny teraz musiałem pracować w lesie bukowym. Sosny było niewiele. Wszystkiego musiałem uczyć się od nowa. Inaczej prowadzone były zabiegi. Nagle musiałem nauczyć się klas jakościowych występujących w drewnie liściastym. 

    Dwa lata później dotarła do mnie informacja, że Księciunio już nie jest nadleśniczym. Odwołany został ze stanowiska w trybie natychmiastowym za liczne przekręty. Chociaż nie powinno cieszyć się z czyjegoś upadku, jednak ta wiadomość uradowała mnie. Koniec z mobbingiem, który nadal stosował, pomimo że już nie byłem jego pracownikiem. Dokuczał sprawami z mieszkaniem. Naliczał zawyżony czynsz, nie prowadził remontów, czy napraw koniecznych. Jego zwolnienie było czymś radosnym dla mnie.

   Chyba za szybko cieszyłem się. Miejsce Księciunia zajął dotychczasowy zastępca. Wydawało mi się, że teraz będzie można z nim dogadać się w każdej sprawie. Przecież razem pracowaliśmy i niejedna butelka wódki wypita była wspólnie. Wydawało mi się! Nadal jednak byłem naiwny bez zmysłu właściwej oceny innych. To, co miało nastąpić przerosło wszelkie oczekiwania, a poczynania dwóch poprzednich nadleśniczych, Nemroda i Księciunia bledły w porównaniu z wyczynami nowego nadleśniczego. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz